Dieta Paleo - L. Cordian - Recenzja
(posiadam ang wersje)
Obiektywnie patrząc; książka jak najbardziej nadaje się dla kogoś kto chcę zacząć lepiej się odżywiać. Bo nie ma nic lepszego niż pozbycie się tej całej przetworzonej żywności. Nikomu to na pewno nie wyjdzie na złe. Dodatkowo, książka jest napisana w miarę prostym językiem więc łatwo się czyta.
Z drugiej jednak strony, jeżeli dietetyka jest Twoją pasją i chcesz wyciągnąć jakaś "techniczną" wiedzę to muszę ostrzec że ma sporo błędów. Zacznę od tego że jest napisana według mnie dziwnym "tonem", coś w stylu; dieta paleo jest the best a reszta diet to koszmar. Opisuje jak typowa amerykańska dieta jest uboga w jakiś składnik a zdanie później autor zapewnia że na diecie paleo nie będzie problemu z dostarczaniem tego składnika, i tak chyba ze 100 razy się powtarza. Czułem się jakbym czytał ulotkę jakiegoś wspaniałego preparatu kosmetycznego czasami po takich porównaniach a na dodatek książka obfituje w recenzje ludzi którzy stosują ta dietę.
Nie podoba mi się jak autor już od początku demonizuje inne diety typu nisko węglowodanowe wrzucając je do jednego wora. Są różne diety nisko ww, bazujące na różnych proporcjach BTW. Mimo to autor nie wspomina o tym i wyrabia a może bardziej narzuca czytelnikowi zdanie nt innych diet nisko ww używając słowa "fad" co można tłumaczyć na pseudo diete w tym wypadku. Z drugiej strony trochę rozumiem dlaczego mógłby podjąć taką taktykę demonizacji innych diet nisko ww. Temat diety w stanach zjednoczonych jest bardzo politycznym tematem. Przez lata wyrabiano amerykanom zdanie że tłuszcz jest zły i jest powodem numer 1 wszelkich chorób tzw cywilizacyjnych. Oczywiście to założenie było błędne i nie poparte żadnymi rzetelnymi badaniami. Sukces takich diet nisko ww jak na przykład Atkinsa nie obiła się bez echa politycznego. "Nagonka" na Atkinsa była dość głośna. Może autor książki chcę się przebić przez tą nagonkę ze swoimi odkryciami wybrał taką drogę żeby demonizować inne diety nisko ww a swoją stawiać tylko w dobrym świetle?
Kolejną rzeczą jest poprawność polityczna na temat tłuszczy i cholesterolu. Myślę że ten temat jest już na tyle rozjaśniony w świecie nauki że większość już wie że powiązanie między stężeniem cholesterolu a różnymi chorobami jest wysoko przesadzona.
Autor stawia na tzw TEF czyli thermogenic effect of food. Białka mają największy potencjał do zwiększania tak zwanej termogenezy po posiłkowej co w następstwie ma się przyczyniać do lepszej regulacji wagi ciała. TEF jest też nadinterpetowany i do końca nie wiadomo jakie są prawdziwe efekty tego zjawiska. Szerzej o tym piszą Tai, Riggins, Blaxter czy Kinney.
Następnie autor podaję na prawdę dziwne wyliczenia wartości odżywczych i szczerze nie wiem na czym bazuje podając je? Na przykład:
Pierś indyka ma 94% białka a jajka 34% ?!?!?!Lista jest dość długa tych produktów ale ich opracowanie % zawartości pozostawia wiele do życzenia i nie wydaje się rzetelna. Parę stron później jest opracowanie % wartości tłuszczu. Rzekomo masło ma 100% tłuszczu, śmietana 89%, sery 74% itd...
Autor stawia na owoce i warzywa. Nie ma w tym nic złego. Tylko zastanawia mnie argumentacja że nasi pra przodkowie zjadali dużo owoców i tym wypełniali zapotrzebowanie na różne makro i mikro składniki. Trudno mi w to uwierzyć ponieważ dobrze wiadomo że dzikie odpowiedniki warzyw i owoców z supermarketów w takiej postaci w jakiej występują w naturalnych warunkach klimatycznych są znacznie mniejsze i zawierają mniej wartości odżywczych. Dzisiejsze warzywa i owoce są wyselekcjonowane.
Tak jak napisałem na początku, dla osoby która chcę się zacząć lepiej odżywiać ta książka może okazać się bardzo pomocna na początek przygody z zdrowym odżywianiem. Dodatkowym plusem dla początkujących jest spora ilość przepisów.
Jeżeli jednak jesteś trenerem lub dietetykiem raczej bym odpuścił ze względu wielu błędów merytorycznych.
Grupa Facebook
Obiektywnie patrząc; książka jak najbardziej nadaje się dla kogoś kto chcę zacząć lepiej się odżywiać. Bo nie ma nic lepszego niż pozbycie się tej całej przetworzonej żywności. Nikomu to na pewno nie wyjdzie na złe. Dodatkowo, książka jest napisana w miarę prostym językiem więc łatwo się czyta.
Z drugiej jednak strony, jeżeli dietetyka jest Twoją pasją i chcesz wyciągnąć jakaś "techniczną" wiedzę to muszę ostrzec że ma sporo błędów. Zacznę od tego że jest napisana według mnie dziwnym "tonem", coś w stylu; dieta paleo jest the best a reszta diet to koszmar. Opisuje jak typowa amerykańska dieta jest uboga w jakiś składnik a zdanie później autor zapewnia że na diecie paleo nie będzie problemu z dostarczaniem tego składnika, i tak chyba ze 100 razy się powtarza. Czułem się jakbym czytał ulotkę jakiegoś wspaniałego preparatu kosmetycznego czasami po takich porównaniach a na dodatek książka obfituje w recenzje ludzi którzy stosują ta dietę.
Nie podoba mi się jak autor już od początku demonizuje inne diety typu nisko węglowodanowe wrzucając je do jednego wora. Są różne diety nisko ww, bazujące na różnych proporcjach BTW. Mimo to autor nie wspomina o tym i wyrabia a może bardziej narzuca czytelnikowi zdanie nt innych diet nisko ww używając słowa "fad" co można tłumaczyć na pseudo diete w tym wypadku. Z drugiej strony trochę rozumiem dlaczego mógłby podjąć taką taktykę demonizacji innych diet nisko ww. Temat diety w stanach zjednoczonych jest bardzo politycznym tematem. Przez lata wyrabiano amerykanom zdanie że tłuszcz jest zły i jest powodem numer 1 wszelkich chorób tzw cywilizacyjnych. Oczywiście to założenie było błędne i nie poparte żadnymi rzetelnymi badaniami. Sukces takich diet nisko ww jak na przykład Atkinsa nie obiła się bez echa politycznego. "Nagonka" na Atkinsa była dość głośna. Może autor książki chcę się przebić przez tą nagonkę ze swoimi odkryciami wybrał taką drogę żeby demonizować inne diety nisko ww a swoją stawiać tylko w dobrym świetle?
Kolejną rzeczą jest poprawność polityczna na temat tłuszczy i cholesterolu. Myślę że ten temat jest już na tyle rozjaśniony w świecie nauki że większość już wie że powiązanie między stężeniem cholesterolu a różnymi chorobami jest wysoko przesadzona.
Autor stawia na tzw TEF czyli thermogenic effect of food. Białka mają największy potencjał do zwiększania tak zwanej termogenezy po posiłkowej co w następstwie ma się przyczyniać do lepszej regulacji wagi ciała. TEF jest też nadinterpetowany i do końca nie wiadomo jakie są prawdziwe efekty tego zjawiska. Szerzej o tym piszą Tai, Riggins, Blaxter czy Kinney.
Następnie autor podaję na prawdę dziwne wyliczenia wartości odżywczych i szczerze nie wiem na czym bazuje podając je? Na przykład:
Pierś indyka ma 94% białka a jajka 34% ?!?!?!Lista jest dość długa tych produktów ale ich opracowanie % zawartości pozostawia wiele do życzenia i nie wydaje się rzetelna. Parę stron później jest opracowanie % wartości tłuszczu. Rzekomo masło ma 100% tłuszczu, śmietana 89%, sery 74% itd...
Autor stawia na owoce i warzywa. Nie ma w tym nic złego. Tylko zastanawia mnie argumentacja że nasi pra przodkowie zjadali dużo owoców i tym wypełniali zapotrzebowanie na różne makro i mikro składniki. Trudno mi w to uwierzyć ponieważ dobrze wiadomo że dzikie odpowiedniki warzyw i owoców z supermarketów w takiej postaci w jakiej występują w naturalnych warunkach klimatycznych są znacznie mniejsze i zawierają mniej wartości odżywczych. Dzisiejsze warzywa i owoce są wyselekcjonowane.
Tak jak napisałem na początku, dla osoby która chcę się zacząć lepiej odżywiać ta książka może okazać się bardzo pomocna na początek przygody z zdrowym odżywianiem. Dodatkowym plusem dla początkujących jest spora ilość przepisów.
Jeżeli jednak jesteś trenerem lub dietetykiem raczej bym odpuścił ze względu wielu błędów merytorycznych.
Grupa Facebook
Niestety Cordian pod modnym hasłem "paleo", tak naprawdę wcale daleko nie odchodzi od typowych zaleceń oficjalnej amerykańskiej dietetyki. To taka sztuczka marketingowa i niewiele więcej. Wielu autorów skupia się na jednym aspekcie i swoją wersję nazywa paleo.
OdpowiedzUsuń